Czeski cyrk przez pandemię zwinął się z rynku
Zaktualizowano: 16 sie 2021
Jeszcze przed pandemią Czechy były jednym z największych rynków cyrkowych w Europie. Dla każdego było coś miłego, a cyrków występowało aż nadto i to wiele bardzo dobrych. Chiński wirus mocno zmienił obraz czeskiej sztuki cyrkowej. Czy ten gigant jeszcze się odrodzi?
Zapewne każdy z Was pamięta praską jesień w Czechach, widok wręcz emblematyczny, kiedy to w jednym mieście, stolicy kraju - Pradze, stacjonowały na raz cztery cyrki, a niekiedy więcej. Każdy z nas pamięta takich gigantów jak "Original Berousek", "Berousek Sultan", "Bernes", czy "King". Czechy były cyrkowe, a cyrk kręcił się tam na okrągło. Jak jest dziś? W zaledwie rok obraz ten zmienił się diametralnie.
W roku 2021 na czeskie drogi z dużych i zdaniem wielu "prawdziwych" cyrków, wyjechał jedynie Cirkus Humberto. To teraz największy i najlepszy cyrk Czeskiej Republiki. Oprócz niego po kraju podróżują dwa cyrki rodziny Šimek, "Ohana", "Josef Wertheim" i w zasadzie to wszystko. Raptem 5 cyrków, podczas gdy zwykle było ich około 20 w tak małym kraju jakim są Czechy! Do tej grupy można doliczyć jeszcze "Lanik" i "Aleš", ale oczywiście dwa cyrki podróżują po sąsiedniej Słowacji.
Co zatem stało się z całą resztą? Jak mówią ludzie siedzący w czeskim biznesie, cyrki "Original Berousek" i "Berousek Sultan" definitywnie zakończyły swoje kariery. Poszły w stronę zoo-parku, karuzeli i wynajmu sprzętu pod imprezy. Cirkus Jo-Joo, który bardzo mocno został dotknięty przez wirusa w postaci śmierci dyrektora, tego roku otworzył u siebie na bazie zoo-park. Jak cyrk będzie funkcjonował w kolejnych latach, tego nikt nie wie. Cirkus King prowadzony przez brata Hynka Navratila, dyrektora "Humberto", tego roku wynajmuje jedynie namiot pod kabaret. Cirkus Bernes po słabym sezonie 2020 zdecydował się nie wyjeżdżać w tegoroczną trasę. O całej reszcie słuch zaginął.
Wielu czeskich artystów poszło do "normalnej" pracy, docenili wygody życia stacjonarnego i wcale nie spieszy im się do powrotu na arenę. W trasie pozostali jedynie najwięksi zapaleńcy - tak w Czechach jak i na Słowacji.
Ale widać światełko w tunelu - w tym roku także cyrki czesko - słowackie odczuwają wzmożone zainteresowanie występami. Jest lepiej niż rok temu. Z pewnością pomaga w tym mniejsza konkurencja.
Czy pozostałe cyrki czeskie powrócą w roku 2022? Ciężko powiedzieć, nikt nic nie wie, a każdy boi się kolejnego zamknięcia kraju. Czasy są niepewne dla branży rozrywkowej i to zniechęca jej przedstawicieli do konkretnych działań. Niesłychaną natomiast jest ta spektakularna degradacja czeskiej sztuki cyrkowej, która nastąpiła zaledwie w rok. Wszyscy jednak żywią nadzieję, także i my, że Czechy w przyszłym roku pokażą na co je stać i, że znowu widzowie będą mogli wybrać się nie do kilku, a do kilkunastu cyrków.