top of page
  • Zdjęcie autoraBoss

Z rodziną najlepiej - cyrki rodzinne górą


Rok 2020 pokazał, że nie ma to jak cyrk rodzinny. Jak wiemy, istnieją dwa nieformalne typy cyrków - cyrki rodzinne, w których żyje i pracuje nawet kilkanaście osób o jednym nazwisku, powiązanych ze sobą więzami krwi oraz cyrki w których jest dyrekcja i zatrudnieni zewnętrzni artyści oraz pracownicy. W przypadku sztuki cyrkowej, ewidentnie z rodziną wychodzi się dobrze nie tylko na zdjęciu. ;)


Miniony sezon pokazał przewagę cyrków rodzinnych od tych, nazwijmy je, "korporacyjnych". Ale dlaczego? Otóż zagadnienie jest bardzo ciekawe.


W Niemczech 95 % cyrków jeżdżących po tym kraju to cyrki rodzinne. Do najważniejszych niemieckich rodów posiadających po kilka cyrków należy zaliczyć takie nazwiska jak Kaiser, Scholl, Sperlich, Spindler, Althoff, Frank, Lauenburger, Weisheit czy Wille. Rodzice mają cyrk, rodzeństwo rodziców ma cyrk, jeżeli żyją, to jeszcze dziadkowie mają cyrk, czasami kuzynostwo. Kilka pokoleń artystów cyrkowych na raz żyje i pracuje w cyrku. Co ciekawe, wiele nazw cyrków w Niemczech, podobnie jak we Włoszech, to nazwy kupione. Przykładowo Circus Carl Busch jest prowadzony przez rodzinę Wille, która nazwę tę kupiła i która nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek Buschem. Podobnie sprawa wygląda w przypadku cyrków "Busch aus Berlin" i "Danny Bush", prowadzonych przez rodzinę Scholl. Ale przykładów takich jest dużo, dużo więcej - "Julius Renz", "Paul Busch", "Constanze Busch"...


Nazwą kupioną jest także Zirkus Charles Knie, choć akurat on nie jest cyrkiem rodzinnym. Tak jak cyrkami rodzinnymi nie są "Roncalli", "Flic Flac", czy zimówka w Karlsruhe.


Jednak jest to zdecydowana mniejszość. Cechą charakterystyczną wielu rodzinnych cyrków niemieckich jest całkowite zaprzeczenie tezy, że "dziś prawdziwych cyganów już nie ma". Wiele tego typu cyrków w Niemczech nie ma nawet swoich stałych baz, domów, czy stajni. Prowadzące je rodziny żyją okrągły rok w wozach latem jeżdżąc po Niemczech, a zimą organizując cyrki zimowe. Przykładowo, Circus Baldoni Kaiser w tym momencie stoi z rozłożonymi namiotami i stajniami na jednym z placów w Monachium, skąd pochodzi. Rodzina Scholl wynajmuje puste hale magazynowe albo obiekty po hipermarketach. Takie cyrki nie mają zbyt dużo pieniędzy. Ci, którym naprawdę się poszczęściło, jak "Berolina", "Probst", "Carl Busch", mają swoje bazy.


Ale miał być to artykuł o tym, dlaczego w czasach pandemii opłaca się być cyrkiem rodzinnym, a tymczasem dotychczasowa treść artykułu zagłębia się w tajniki niemieckiego środowiska cyrkowego.


Zanim przejdziemy do sedna, dodajmy, że przecież nie tylko w Niemczech występują cyrki rodzinne. W Czechach nie ma ani jednego cyrku, który nie byłby rodzinny. Węgry - w chwili obecnej wyłącznie cyrki rodzinne poza państwowym cyrkiem w Budapeszcie. Przecież nawet w tak renomowanych cyrkach jak Magyar Nemzeti Cirkusz, czy Richter Florian Cirkusz, połowa programu składa się z rodziny i znajomych. Włochy - to samo, niemal 100 % cyrków rodzinnych. Francja - najwybitniejsze krajowe cyrki jak "Bouglione" i "Gruss" są cyrkami rodzinnymi. Szwajcaria - Circus Knie jest cyrkiem rodzinnym, w którym spotyka się na arenie kilka pokoleń.


Na drugim biegunie jest Polska i wszystkie kraje Skandynawii w których tak naprawdę w ogóle nie ma cyrków rodzinnych. Są co najwyżej założyciele i ich dzieci. Cała reszta pracowników i artystów to ludzie "z zewnątrz". Tak właśnie swoją karierę zakończył słynny "Benneweis" w którym dyrekcja będąca w podeszłym wieku nie miała już komu przekazać firmy, bowiem dzieci wybrały inną drogę życia.


Zatem, w końcu, dlaczego w dzisiejszych czasach opłaca się być cyrkiem rodzinnym? Bo rodzina to siła! To mniejsze koszty, mniejsze problemy z technicznymi, większa przewidywalność tego z kim przyjdzie nam współpracować za miesiąc, za rok, za dwa lata.


Prosty przykład. Cyrk Alex Kaiser prowadzi małżeństwo dyrektorów, które ma pięcioro dzieci. To już daje siedem osób w cyrku, które nie tylko występują na arenie, ale tak naprawdę robią wszystko - budują cyrk, robią reklamę, sprzedają bilety, obsługują bufety. Do tego dochodzą znajomi i dalsza rodzina. W minionym roku 2020 cyrk zatrudniał pięciu zewnętrznych artystów i 3 - 5 technicznych, w zależności od miesiąca.


Z rodziną nikt nie umawia się na konkretną stawkę dzienną, czy tygodniową, nikt nie płaci rodzinie procent od sprzedanych biletów. Tyle ile zostanie w kasie po opłaceniu wszystkich kosztów, tyle jest do wykorzystania. Nie ma problemu, gdy trzy dni pod rząd nic nie zostanie w kasie, a gdy za czwartym dniem wynik finansowy będzie bardzo dobry.


Ponadto - rodzina zrobi wszystko, co trzeba - nie tylko zbuduje cyrk, ale zrobi reklamę, zrobi dodatkowy przerzut, naprawi zepsuty sprzęt. Gdy opłaca się artystów, ich zadaniem jest wyłącznie występ i zbudowanie areny. Cała reszta odbywa się na zasadzie dodatków pieniężnych, a to jest już wydatek dla dyrekcji. W cyrku rodzinnym takich problemów nie ma - każdy jest odpowiedzialny za wszystko. Ma to swoje wady i zalety.


Idąc tym tokiem rozumowania, w rodzinnych cyrkach wystarczy zatrudnić zaledwie kilku technicznych, jednego stajennego, nie potrzeba w ogóle reklamowych, a nawet administracyjnych, a to już są bardzo konkretne oszczędności, które można przeznaczyć, na lepsze doposażenie areny, na namiot wyższej klasy, na więcej ozdób i świecidełek.


W cyrkach w których jest dyrektor i ludzie z zewnątrz, 80 % pieniędzy idzie na bieżące koszty - na pensje, gaże dla artystów, na reklamowych i administracyjnych. Dopiero to, co uda się odłożyć, można przeznaczyć na inwestycje. Dlatego w tym modelu cyrków tak ważna jest frekwencja. Jeżeli nie ma przynajmniej mocnej połówki, zostaje się z niczym.


I to właśnie dlatego w roku 2020 cyrki rodzinne nabrały tak dużej wartości - dzięki radykalnie niższym kosztom, mogły pozwolić sobie na wyjechanie w sezon i granie dla 200 - 300 osób, bo i tak wychodziły w najgorszym przypadku na zero. Tymczasem duże, "korporacyjne" cyrki przy takiej frekwencji jaka miała miejsce w całej Europie w minionym roku, nie miały szans na zarobek. Wolały stać na bazach niż popadać w długi. Po raz kolejny ujawniła się wyższość cyrków rodzinnych nad "korporacyjnymi", teoretycznie bardziej profesjonalnymi.


Sztandarowym przykładem jest Cirque du Soleil. Gdzie dziś jest jego ponad 20 przedstawień i tysiące ciężarówek?


Ciekawym przypadkiem są cyrki "Knie", "Bouglione", "Arlette Gruss", które choć rodzinne, to jednak stawiają na różnorodny, profesjonalny program i PR. Dlatego one, choć mogłyby poradzić sobie w rodzinnym gronie, to jednak wolą zatrudnić dużo ludzi z zewnątrz i tworzyć nowoczesny cyrk XXI wieku, co w konsekwencji generuje, jak na dzisiejsze czasy, gigantyczne koszty. Tu w grę wchodzą z jednej strony ambicje i troska o sztukę, a z drugiej ekonomia i prawa rynku. Jak to pogodzić? W przypadku każdego rodzaju sztuki - nie da się całkowicie.


Nieco inny model przyjęły chociażby cyrki Richterów, które choć są cyrkami typowo rodzinnymi, to wyglądają jakby były nie-rodzinnym przedsiębiorstwem. Trzeba przyznać, że ten "kamuflaż" wyszedł im nadzwyczaj dobrze - piękne namioty, bogaty tabor, znane nazwiska w programie... Skąd takie powodzenie? To z kolei wynika ze specyfiki Węgier w których władza wspiera i kibicuje cyrkom, nie stawia przeszkód i zostawia swobodę działalności. To wreszcie mentalność samego społeczeństwa węgierskiego. Poza Budapesztem, w miastach węgierskich naprawdę niewiele się dzieje, więc w każdym innym miejscu, pojawienie się cyrku jest wciąż największą atrakcją roku. Stąd tak wysokie frekwencje. I właśnie na tym Richterowie oparli swój model cyrku - na wysokiej frekwencji podczas sezonu, której średnia, od marca do listopada, waha się na poziomie (oczywiście "na oko") 70 - 85 %. To jest bardzo dużo, bo u nas przez pół sezonu frekwencje zwykle dobijają do poziomu 80 - 100 %, ale przez kolejne pół są bardzo często w okolicach 50 %, a nawet znacznie poniżej. Nie mówiąc już o Niemczech, czy Czechach w których w jeden dzień przyjdzie komplet widzów, ale przez kolejne dwa tygodnie przychodzi po 200 - 300 ludzi. Gdyby nie tak wysokie frekwencje, na Węgrzech nie mielibyśmy okazji obserwować aż tak wybitnych programów. Pokazał to rok 2020 w którym cyrki Richterów zakończyły sezon rekordowo wcześnie - w połowie października, choć zwykle robiły to w połowie listopada. Frekwencje na poziomie 40 - 60 % nie były opłacalne dla widowisk o takich kosztach.


Zatem, rodzina to siła. Cyrk rodzinny, choć często znacznie bardziej jarmarczny i mniej profesjonalny, jest zdecydowanie mniej podatny na wszelkiego rodzaju zawirowania gospodarcze i ekonomiczne. A przecież o to nam wszystkim chodzi, aby sztuka cyrkowa przetrwała.


ZALETY CYRKÓW RODZINNYCH:

  • Niższe koszty

  • Tańsze bilety

  • Mogą występować dla mniejszej liczby widzów

  • Stabilność funkcjonowania

  • Większe prawdopodobieństwo możliwości występów w trudnych czasach


WADY CYRKÓW RODZINNYCH:

  • Zazwyczaj mniejszy profesjonalizm w podejściu do biznesu

  • Zbyt częste powtórki programowe

  • Mniejsza częstotliwość inwestowania np. w tabor, co przekłada się na estetykę cyrku

  • Zazwyczaj niższy poziom programów

111 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
KMC_-_logo_zdjęcia.png
KMC_-_logo_zdjęcia.png
bottom of page