Po dwóch latach od naszej pierwszej wizyty w Hungaria Cirkusz w Miszkolcu, ponownie odwiedziliśmy ten jeden z największych węgierskich cyrków, tym razem w nadbalatońskiej miejscowości Alsóörs. Zaserwowano nam program jakiego się nie spodziewaliśmy.
Tegoroczne widowisko jest bardzo długie i bogate - z krótką przerwą trwa 2,5 godziny. Tworzą je połączone siły rodziny Adam oraz Vargas z Cirkusz Americano Vargas, który tego roku nie podróżuje. Pierwsza część widowiska jest raczej mało energiczna, głównie przez "ciężkie" podkłady muzyczne, za to druga idzie jak z płatka, jest żywiołowa i lekka.
W przedstawieniu dostajemy ogromny przekrój numerów. Jednym z występów, który najbardziej zapada w pamięci jest pokaz na wysokiej linie poziomej, w tym roku rozbudowany i bardzo ciekawie rozwinięty, bowiem wykonywany nie tylko przez Henrika Adama jr., ale również, że przez dwóch południowoamerykańskich akrobatów. Nie trzeba się domyślać, że to przepis na niezłe show, a do tego bardzo widowiskowe. Tak rzeczywiście jest! Całość utrzymana jest w stylistyce latino, co jest częste i charakterystyczne nie tylko dla tego typu pokazów, ale ile i dla cyrków węgierskich.
Przepiękne są także akrobacje na żyrandolu - dopracowany numer, doskonale dobrana muzyka, całość "nie śmierdząca" kiczem. Poruszająco głęboko zaprezentowany występ. Jego miejsce w programie - przed finałowym numerem - jak najbardziej uzasadnione.
Na uznanie zasługuje również oczywiście pokaz zwierząt egzotycznych prezentowany przez Carmen i Henrika Adam. Czołowa tresura tego cyrku wykonywana w klasycznym, cyrkowym stylu podczas której można podziwiać wielbłądy, lamy, czy bydło rogate. Piękna wizytówka cyrku ze zwierzętami! Ponadto Hernik Adam jr. w pierwszej części widowisko prezentuje widzom tresurę "duży i mały", która jest klasycznym pokazem tego typu.
Również pokaz papug prezentowany przez Ukraińca Volodymyra Gorodetskiego zasługuje na uznanie. Ciekawy koncept - piracka tematyka, statek i sam artysta przebrany za pirata. Pokaz umiejętności zwierząt w bardzo luźnej, wesołej formie, co sprawia, że numer ogląda się miło. Tricki są oryginalne i niepowtarzalne. Widać też dużą miłość po stronie Volodomyra do tego, co robi.
Widowisko otwiera pokaz umiejętności młodego pokolenia - dzieci z rodzin Adam i Vargas. Żonglują, kręcą hula-hopami, a także wykonują akrobacje na trapezie kołowym. Widać w tym przyszłość sztuki cyrkowej. Młodzi artyści mający 6-8 lat reprezentują taki poziom, który w przyszłości musi się zwrócić na arenie znakomitymi występami.
Nie można też zapominać o świetnym pokazie rzucania nożami Duetu Vargas. Numer ten widzimy już kolejny raz, ale za każdorazowo wywiera na nas bardzo duże i pozytywne wrażenie. Widać ogromne ryzyko, ale przede wszystkim - umiejętność "sprzedania" tego typu numeru, co w dzisiejszych czasach zdarza się już coraz rzadziej wśród artystów rozpoczynających karierę.
Huan Vargas prezentuje swój popisowy numer - żonglerkę. I znów ten numer jest taki jaki powinien być - dynamiczny i energiczny. Cóż można powiedzieć o Huanie - świetny żongler, który na pewno jeszcze bardziej się rozwinie w miarę rozwoju swojej kariery. Na ten moment rokuje bardzo dobrze i spokojnie z czasem będzie mógł występować na najlepszych cyrkowych arenach, nie tylko na Węgrzech.
W widowisku 2024 można także obejrzeć hula-hoopy, antypody i kulę śmierci z dwoma motocyklistami w środku. Zebraliśmy te trzy numery w jednym akapicie, ponieważ łączy je jedno (jak jeszcze kilka innych numerów z tego programu) - dynamika. Jednak publiczność zdecydowanie inaczej odbiera te same numery, ale prezentowane do szybkich, a nie wolnych podkładów muzycznych. Dzięki temu, nawet jeżeli momentami tricki nie są powalające, to tempo i atmosfera jaka wytwarza się podczas występu, nadrabiają całą resztę.
Swoich czworonożnych przyjaciół przedstawia Mołdawianin Andrei Bocancea - niegdyś trzon grupy woltyżerów Floriana Richtera z którymi zdobywał nagrody na Festiwalu w Monte Carlo w 2008 roku, a później również członek grupy Jozsefa Richtera. Po karierze woltyżera przyszedł czas na psy. Numer bezbłędny, zwierzęta doskonale współpracują, co owocuje tym, że występ ogląda się z wielką przyjemnością.
Pierwszą część widowiska kończy dosyć oryginalny LED i laser show w którym rodzeństwo Adam przebrane w ledowe stroje porusza się po arenie w rytm muzyki, a towarzyszą im również lasery puszczane między innymi ze sztambertu. Coś innego niż typowy pokaz laserman.
W rolę klauna wciela się Carlos Tellado z Ameryki Południowej. Całkiem zabawne repryzy, niektóre typowe dla tamtego kontynentu. Carlos dobrze łączy publiczność, ale i spaja program. Niewątpliwie stanowi wartość dodaną widowiska. Jego najzabawniejszą repryzą jest "Film".
Zatem tegoroczny spektakl Hungaria Cirkusz składa się z aż 13 numerów oraz oczywiście finału. Tak jak wspominaliśmy na wstępie - występ bogaty, "napakowany" różnego rodzaju występami. Czasami tracący na dynamice, czasami mający elementy typowe dla cyrku rodzinnego, ale przede wszystkim - klasyczny i tradycyjny. 100 % klasycznego cyrku XXI wieku - typowo cyrkowe oświetlenie, trociny na arenie, cztery pokazy zwierząt, tradycyjny klaun, odrobina nowoczesności w postaci LED show i kuli śmierci, typowo cyrkowe (a nie uliczne, czy komedianckie) numery jak antypody, żonglerka, wysoka lina. Do tego nowa, piękna kurtyna wraz z całym stelażem i napisem. Kto znudzony już jest ciągłą "nowoczesnością" przedstawień cyrkowych, świateł zmieniających się niczym na koncercie rockowym i atmosferą jak ze sceny variete, "Hungaria" jest dla niego - bardzo duży, piękny namiot, nastrojowe, stonowane oświetlenie, zwierzyniec ulokowany na tyłach namiotu, piękne, cyrkowe stroje wysadzane kamieniami i typowo cyrkowe numery.
Comments