top of page

Cyrk zimowy w Kolonii z klaunem wszech czasów

  • Zdjęcie autora: Boss
    Boss
  • 17 gru 2024
  • 4 minut(y) czytania



W weekend odwiedziliśmy słynny koloński cyrk bożonarodzeniowy. W tym roku, już drugi sezon z rzędu, największą gwiazdą widowiska jest Fumagalli. Niewątpliwie to prawda, bowiem to artysta - legenda, a jego repryzy są ponadczasowe.


Kölner Weihnachtscircus to duża zimówka, robiona z rozmachem. Szapito o pokaźnych rozmiarach i topowa obsada artystyczna. Jedna w tym wszystkim niestety brak jest trochę takiego stuprocentowego klimatu cyrku i zimówki, przynajmniej my odnieśliśmy takie wrażenie. Być może dzieje się tak między innymi przez foyer, które jest zorganizowane pod zwykłym, prostokątnym namiotem typu hala. Wnętrze przypomina bardziej hol kina niż cyrk. Jest tam dosyć ciasno, mimo, że namiot jest duży, ponieważ około 1/3 przestrzeni zajmuje strefa VIP do której wstęp mają tylko osoby z wykupionymi droższymi biletami. Nie ma też jakoś przesadnie dużo ozdób świątecznych, a na zewnątrz miasteczka raczej nie znajdziemy widocznych tradycyjnych płotów elegancko oświetlonych, czy cyrkowych wozów. Obsługa nie nosi uniformów, a bluzy z napisem "Crew".


Kompletnym nieporozumieniem jest sprzedaż czegokolwiek, tj. jedzenia, popcornu, kiełbasek, folderów cyrkowych, napojów, wyłącznie na żetony. Trzeba iść do punktu, zakupić żetony, dopiero potem można odebrać swoje produkty. Generuje to niepotrzebne kolejki, zamieszanie i konieczność przeciskania się między setkami ludzi w Vorzelcie.


Wnętrze namiotu galowego robi już lepsze wrażenie, jednak i tam uwagę zwraca scena, która nie jest idealnie okrągła, a momentami kanciasta. Odnosi się też wrażenie, że można by zaaranżować nieco inaczej system oświetleniowy, ustawić reflektory w innych miejscach tak, by tworzyły większy klimat, zwłaszcza podczas oczekiwania na show. Sektory są dosyć ciasne, a temperatura pod namiotem jest staaaanooowczo za wysoka w wyniku czego każdy wychodzi spod namiotu w pocie czoła.


Ale koniec narzekania. W końcu to Niemcy i zimówka. Tak jak wspomnieliśmy na początku, pomimo niepełnego, typowo cyrkowo - zimówkowego klimatu, show samo w sobie jest mocne. Niewątpliwie istnieją mocniejsze zimówki w Niemczech, ale spektakl w Kolonii jest bogaty i na pewno nie tani w organizacji.


Robotę robi oczywiście włoska gwiazda Fumagalli, który na arenie pojawia się tradycyjnie z Darisem, ale też i z Niko. Repryza "Pszczółka" to majstersztyk, podczas którego cały namiot wybucha salwami gromkiego śmiechu. Mamy ogromne szczęście żyć w tych samych czasach co Fumagalli.


Są także zwierzęta. Skromnie, bo tylko psy, ale za to jakie urocze. Prezentuje je Leonid Belyakov, który ma dwa wyjścia. Najpierw typowy pokaz psów różnej rasy, a po przerwie przesympatyczny numer z niegrzecznym psem, który mimo "zaparkowania" na parkingu dla psów, zjada nieoczekiwanie parówki z talerza. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, to jest to najlepszy dowód na to, że pies to prawdziwy przyjaciel człowieka.


Tego roku mocna jest chińska reprezentacja. Nie są to topowe zespoły z Chin, które występują w Monte Carlo, niemniej i tak na tle pozostałych artystów wypadają najlepiej. Tego roku w Kolonii Chińczycy prezentują diabolo, żonglerkę kapeluszami i finałowy numer - skoki przez obręcze, zdecydowanie najlepszy. Zdecydowaną zaletą tych numerów, poza tym, że są one wykonywane na odpowiednio wysokim poziomie, jest fakt, że są to numery grupowe, dodatkowo dosyć rzadko spotykane w Europie. Podczas tej zimy spokojnie można znaleźć lepsze chińskie występy, np. we "Flic Flacu", jednak i tak jest bardzo dobrze, a do tego, ja kto zwykle w przypadku Chin, precyzyjnie.


Znany Duet Monastyrsky prezentuje transformacje. Można znaleźć wiele numerów na podobnym poziomie, niemniej Rosyjscy artyści, mieszkający od lat w Szwajcarii, prezentują się na arenie z niezwykłym profesjonalizmem.


Pierwszą część widowiska kończy wielkie show iluzji w wykonaniu Vincenta Vignauda z Francji. Są to typowe elementy dużej iluzji, czyli głównie pojawianie się i znikanie partnerek z użyciem skrzyń oraz różnego rodzaju "narzędzi tortur". Finałowym punktem jest ucieczka iluzjonisty ze skrzyni podwieszonej pod kopułą cyrku. Numer wykonany poprawnie, z odpowiednią dynamiką i oprawą muzyczną, być może nie zawierający w sobie "przełomowych" tricków rzadko spotykany, jednak jeśli ktoś ogląda takie pokazy raz na jakiś czas, stanowczo mu to wystarczy, aby go zachwycić.


W opozycji do siebie mamy dwa numery podobne, ale jakże inne - numer acro rosyjskiego duetu Memory of Times i hand to hand ukraińskiego duetu Orient. Oba wykony nagradzane na międzynarodowych imprezach. Oba wykonywane z należytą starannością, oba potrafiące zachwycić widza. Nasze prywatne odczucie jest takie, że tego typu numery są obecnie mało oryginalne, bowiem z łatwością do programu można w dzisiejszych czasach zaangażować duet, tudzież grupę, która będzie wykonywała podobne akrobacje na zbliżonym do siebie poziomie. I to może być bardzo dobre, i to.


Z numerów napowietrznych zobaczymy nie za długie akrobacje w podwieszeniu za włosy Białorusinki Poliny, otwierające całe show, a także znakomity numer męskiego duetu Two on the Rope na linie pionowej, zawierający w sobie bardzo dużo teatralizmu, do tego prezentowany przez dwójkę wysportowanych młodych mężczyzn z trickami, które naprawdę budzą respekt.


Są też przepiękne i ujmujące za serce akrobacje w trapezie kołowym ukraińsko - kanadyjskiego duetu Abrina Aganier i Tymofii Chemko. Artyści swoim występem tworzą niesamowity klimat, wydobywają z widzów najgłębsze emocje. Uzyskują za to wielkie brawa. Po prostu poruszają serca tysięcy mieszkańców Kolonii i okolic. Naprawdę kawał dobrej roboty!


Całość widowiska kończy się sentymentalnym finałem ze światełkami zapalonymi przez publiczność. Po 2,5 godzinach kończy się magia kolońskiego cyrku, który gdyby tylko postawił na lepszą oprawę i większą estetykę cyrkowego miasteczka, tworzyłby magię jaką ciężko znaleźć.


Podsumowując - Koloński cyrk bożonarodzeniowy to kawał porządnego widowiska. Interesującego, jednak momentami nieco tracącego ze względu na anturaż. Nie ulega jednak wątpliwości, że ta impreza jest potrzebna. Świadczą o tym gradziny zapełnione do ostatniego miejsca i fakt, że wydarzenie zostało przedłużone o tydzień ze względu na ogromne zainteresowanie. Kolonia niewątpliwie ma swój unikatowy klimat, więc jeżeli szukacie czegoś lekko innego, to Kölner Weihnachtscircus zdecydowanie jest dla Was!

 
 
 

Komentarze


KMC_-_logo_zdjęcia.png
logo 8.png
logo 1.png
logo 2.png
logo 5.png
logo 4.png
logo 3.png
logo 6.png
logo 7.png

ALL RIGHTS RESERVED
KMC - KLUB MIŁOŚNIKÓW CYRKU 2008 - 2025

bottom of page