Nowy sezon w Cyrku Korona. Obejrzeliśmy widowisko, oto relacja
- Boss
- 3 mar
- 3 minut(y) czytania
W niedzielne popołudnie, 2 marca, obejrzeliśmy nowe widowisko 2025 polskiego Cyrku Korona na Targówku, premierowym placu tego sezonu. Jesteście ciekawi jak prezentuje się spektakl czołowego cyrku w Polsce? Przeczytajcie tą relację!
Ogólny klimat tegorocznego spektaklu? To wielki mix rewii, variete i kabaretu, którego podstawę stanowi oczywiście cyrk. Można powiedzieć, że nowy program dla całej rodziny przygotowany przez "Koronę" to program w stylu "warszawskim". Atmosfera jaka została stworzona pod namiotem jest nie do pobicia i sprawia, że "Korona" niewątpliwie staje się mistrzem oprawy, profesjonalizmu i podążania z duchem współczesnych trendów, zostawiając daleko, daleko w tyle inne cyrki. Zupełnie nie ma się wrażenia jakby się spędzało czas na klepisku pod płótnem, a raczej jakby siedziało się w "normalnej" sali, nastrojowo oświetlonej i oglądało show na scenie.
Tegoroczny program jest dynamiczny i bez zbędnych przedłużeń. Jednocześnie ma w sobie elementy elegancji i splendoru typowego dla cyrku, między innymi za sprawą odpowiednich zapowiedzi. W tej roli doskonale sprawdza się Ssnake, który profesjonalnie i z elegancją, ale nienachalnie, prowadzi po raz kolejny całe show. Podobny wydźwięk ma także jego iluzja, magia weneckiego karnawału, w której uwagę zwracają dopracowane stroje i subtelne ruchy na arenie. Mimo, że jest to numer zawierający de facto elementy małej iluzji, to robi on na widzach takie samo wrażenie jak duża iluzja, a to już jest sztuka tak "sprzedać" numer, ale jak wiemy - wszystko jest możliwe, trzeba po prostu we właściwy sposób przedstawić swój wykon. Jedno nie ulega wątpliwości - było magicznie.
Sezon 2025 po raz kolejny potwierdza, że Inka to artystka o niezliczonej ilości wcieleń. Tego roku czaruje jako Dzwoneczek na trapezie kołowym, a następnie powala widzów swoimi sztrabatami, tym razem już w wersji skierowanej raczej do dorosłych, w rytm utworu "Die With A Smile" Lady Gagi i Bruno Marsa. Słowa są zbędne, gdyż Inka jak zawsze wszystko wykonuje perfekcyjnie i tworzy swoją osobą mini show, potwierdzając świetną od lat formę.
Po raz kolejny mamy także okazję podziwiać Skating Sena, którzy już samym rodzajem numeru - wrotkami - wzbudzają podziw i zachwyt widzów, ale nie tylko tym, gdyż są to artyści, którzy mają doskonałą prezencję sceniczną, wygląd, ale i przepiękne kostiumy. To wszystko składa się na obraz topowego i profesjonalnego numeru, który może być prezentowany wszędzie na świecie i w każdym cyrku. Ponadto przepiękna Anastasia rozpoczyna drugą część widowiska pokazem na trapezie kołowym.
John i Kelly Fossett dają czadu na koniec pierwszej części spektaklu, w oryginalnym i rzadko spotykanym show motocyklowym na linie podczas którego motor kilka razy wyjeżdża do góry, a Kelly wykonuje różne pozy akrobatyczne, włącznie z napowietrznymi piruetami. Numer przykuwa uwagę niewątpliwie przede wszystkim samym faktem, że jest to motor jeżdżący po linie, w dodatku z piękną kobietą i tym, że w całej Europie bardzo rzadko można obejrzeć takie umiejętności. Ponadto, to właśnie Kelly wykonuje skywalk połączony z liną meksykańską. Numer ten otwiera program i świetnie się sprawdza, gdyż przykuwa uwagę publiczności i wywołuje duże brawa.
Piraci Cyrku Korona po raz kolejny bawią i zaskakują swoimi akrobatycznymi sztuczkami - skakankami i piramidami. Występ nie uległ zmianie w stosunku do roku poprzedniego.
Widowisko kończą spektakularne akrobacje na kole śmierci prezentowane przez Los Sena. Klasyczne ewolucje na dużym loppingu, które jak zwykle rozgrzewają publiczność do czerwoności, są dynamiczne i jednocześnie bezbłędne. Gra świateł podczas tego numeru jest na bardzo zaawansowanym poziomie.
Przez cały program widzów bawi La Loka z Ukrainy. Jej występy to coś zupełnie innego i nowego w "Koronie". La Loka jest bardzo profesjonalna, do tego śpiewa na żywo, ale wachlarz jej umiejętności jest dużo większy, gdyż kręci też hula-hopami, co przedstawione zostało w dosyć komicznej formie. Repryzy są oryginalne, idące bardziej w stronę variete i kabaretu, nastawione zdecydowanie na inteligentnego widza, a więc też i ambitne. W odróżnieniu od klasycznych klaunów, poszczególne występy pani klaun są śmieszne w całej swej formie, zazwyczaj bez typowego jednego momentu kulminacyjnego na końcu wywołującego salwy śmiechu. W tym przypadku widzowie śmieją się równomiernie przez cały czas, gdy La Loka jest na arenie, a jej postać szybko przekonuje do siebie widzów. "Korona", po "Arenie" udowadnia, że aby było śmiesznie, nie potrzeba tradycyjnego klauna, co więcej, nie musi to być mężczyzna.
Podsumowując, nowe widowisko stworzone przez dyrekcję Cyrku Korona wprowadza zupełnie inny styl na polskiej arenie, którego nie zobaczymy w żadnym innym cyrku w kraju. Dynamiczne i bardzo profesjonalne show, pełne barw i "smaczków" do wyłapania przez publiczność. Coś innego, oryginalnego, na pewno warto zobaczyć ten spektakl, zwłaszcza jeżeli ktoś szuka czegoś nowego, oryginalnego i niepowtarzalnego.
Comments