Na półmetku występów w Balatonlelle, odwiedziliśmy Magyar Nemzeti Cirkusz i po raz kolejny poczuliśmy magię tego miejsca, magię wakacji i magię Balatonlelle, nazywanego przez miejscowych po prostu Lelle. Wakacyjne występy MNC w tej węgierskiej miejscowości to niewątpliwie jedno z najlepszych doznań dla fana cyrkowego!
Mieliśmy to szczęście, że odwiedziliśmy już cyrk rodziny Richter tydzień po premierze w Miszkolcu. Relację z tej wyprawy znajdziecie TUTAJ. W porównaniu do marca, zmieniło się sporo. Nie ma już numeru z kuszami, Steve ma całkowicie nowe repryzy, zmieniono finał, a także dodano dwa numery - diabolo, które prezentuje właśnie Klaun Steve oraz to na co wszyscy czekali - woltyżerkę w wykonaniu trupy Jozsefa Richtera, zdobywców nagrody Złotego Klauna na Festiwalu w Monte Carlo w 2018 roku.
Zacznijmy zatem od początku. Nie ma wakacji w Balatonlelle bez Magyar Nemzeti Cirkusz. Cyrk na dobre już wrósł w miejski krajobraz, a jego obecność widać na każdym kroku - nie ma ulicy na której można nie spotkać cyrkowej reklamy. Wychodzi ona daleko poza granice miasta, a w pewnym momencie "spotyka się" z reklamą Richter Florian Cirkusz. Są plansze pionowe i poziome, a także wielkie billboardy rozwieszane na prywatnych ogrodzeniach. Wszystko to wygląda pięknie i klimatycznie tak jak cyrkowe miasteczko - co roku, zawsze dokładnie tak samo - bramki, arena, kasa, sektory, zawsze stoją DOKŁADNIE w tym samym miejscu. Nie trzeba chyba mówić, że potężny namiot o średnicy 45 metrów, płoty chromoniklowe i masa lampek robią na wszystkich piorunujące wrażenie.
Balatonlelle to szczególny punkt na trasie rodziny Richter. Tutaj dyrekcja wszystko robi "bardziej". Dlatego też foyer jest wzbogacone o dodatkowy wystrój, jest wielka cyrkowa makieta, napis "Hello Balatonlelle", prowadzona jest zbiórka pieniędzy na rzecz zwierząt w Safari Park Richter, zadbano także o dodatkową ilość toalet w formie przenośnego kontenera z zewnętrznymi umywalkami.
"Bardziej" jest też program. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, tylko na występy nad Balatonem wprowadzono do widowiska, na specjalną prośbę publiczności woltyżerkę. I niewątpliwie jest to strzał w dziesiątkę, bowiem już przed wyjściem artystów na arenę, gdy konferansjer zapowiada wykonawców, wyliczając ich liczne zasługi, wznosi się wielki aplauz, gwizdy i okrzyki. Chwilę później na arenę wbiegają woltyżerzy i dają popis na takim poziomie, którego nie zobaczymy nigdzie indziej. Wszystko z towarzyszeniem tancerek ubranych w ludowe stroje ze wstęgami z barwami narodowymi Węgier. Jest też ludowa muzyka przeplatana niekiedy nowoczesnymi kawałkami. Publiczność wręcz szaleje, cały namiot aż kipi od nadmiaru emocji, a głośne okrzyki widowni niosą się daleko ulicami Balatonlelle. Dla każdego, kto choć raz widział to na żywo niewątpliwie jest to jedno z najlepszych cyrkowych doświadczeń w życiu. Cyrk w absolutnie arcymistrzowskim wydaniu, takim, jakim pamiętają go nasi dziadkowie i rodzice. Tutaj, w Europie Środkowej, w XXI wieku. Do tego piękne stroje i równie niezastąpiona postać dyrektora cyrku Jozsefa Richtera, który czuwa nad całością numeru. Główną gwiazdą tego występu jest niewątpliwie Jozsef Richter junior. Jest autentyczny na arenie, niczego nie udaje. Emocje jakie pokazuje, są prawdziwe. Konsultacje prowadzone podczas występu z jego ojcem, są prawdziwe. Nic nie jest wyreżyserowane, nic nie powtarza się dwa razy. Jeżeli trick nie wychodzi, to na prawdę, nie jest to celowy zabieg dla podbicia braw, które i tak już większe być nie mogą. Jozsef autentycznie przeżywa swój występ i energię jaką podczas niego wysyła publika. Jest to sztuka w najczystszej postaci, żywa, barwna, kolorowa, PRAWDZIWA! A to dziś rzadkość.
Jednak jak wiemy, Jozsef jest multizadaniowy i w programie 2022 prezentuje jeszcze tresurę koni oraz wielbłądów i lam. Miły przerywnik między prezentacją kolejnych ludzkich umiejętności. W widowisku zobaczymy jeszcze pokaz pudli prezentowany przez niemiecko - brazylijski duet Alex & Romy Jostmann. Niedługi występ, który pokazuje, że energia psiaków jest niespożyta, a ich zapał do pracy z człowiekiem nieskończony.
Największymi gwiazdami sezonu obok Jozsefa Richtera jest niewątpliwie kolumbijska grupa Gerling, laureaci Festiwalu w Monte Carlo. Ich podwójne koło śmierci, wieńczące pierwszą część widowiska, przyprawia o zawrót głowy! Gorące, latynoskie rytmy, niesamowite tricki i ogromny aplauz węgierskiej widowni. Tak wygląda występ kompletny. Nie inaczej jest z wysoką liną. Kończy ona cały program i wymaga od widza większego skupienia. Pokazy zapierają dech w piersiach, a finałowy trick, polegający na przejściu po linie 7-osobowej piramidy, mrozi krew w żyłach.
Niesamowicie trudnym numerem jest też pokaz diabolo prezentowany przez włoskiego artystę i komika Steve'a Caveagnę. Po raz ostatni Steve wykonywał ten numer w MNC przy okazji jubileuszowego programu w 2019 roku. Teraz odbywa się on do innej muzyki i ma inną reżyserię, naszym zdaniem lepszą. Publiczność bardzo mocno dopinguje artystę w miarę wzrostu poziomu trudności wykonu. W kulminacyjnym punkcie, Steve żongluje czterema diabolo na raz.
Steve i jego brat Jones bawią też publikę. Z okazji występów nad Balatonem przygotowali zupełnie nowy zestaw repryz, w tym nieśmiertelny "film", ale jak to przystało na Steve'a - kręcony nie kamerą, a komórką i zawierający więcej współczesnych wstawek. Ubaw po pachy! Włoscy komicy grają także na instrumentach - trąbce i saksofonie. Dość często pojawiają się w przedstawieniu.
Henrik Kraj i Noemi rozpoczynają drugą część widowiska kilkuminutowym numerem z biczami. Wszystko do utworu "Bella Ciao". Jest to występ z temperamentem, utrzymany we włosko - hiszpańskim klimacie. Zatrzymajmy się na chwilę przy numerze jakim są bicze. Wtedy uświadomimy sobie, że jest to już numer bardzo rzadko spotykany w europejskich cyrkach, rzadziej nawet niż rzucanie nożami, a przecież ma on w sobie tak niespotykany klimat i duszę! Fantastycznie, że dyrekcja Narodowego Cyrku Węgierskiego pamięta o mniej popularnych występach.
Nie zapominajmy o hiszpańskich braciach Ferreri. Są totalnie profesjonalni i bezbłędni. Steven porusza się po linie jak wirtuoz, a Michael żongluje nawet dziesięcioma piłeczkami bez chwili zawahania! W tym miejscu warto przypomnieć, że Michael Ferreri jest rekordzistą Księgi Guinessa w swojej dziedzinie. Rodzeństwo Ferreri "sprzedaje" swoje numery mistrzowsko. Bo to końcu mistrzowie. Bardzo miło ogląda się takie popisy.
Podsumowując - nawet jeżeli byłeś/byłaś w Magyar Nemzeti Cirkusz w mieście X albo mieście Y, to odwiedzić MNC w wakacje nad Balatonlelle jest zupełnie wyjątkowym przeżyciem i doświadczeniem. Wspaniały cyrk wypełniony doświadczeniem, miłością do tego co się robi i szczerą sympatią artystów do widza. Tak - podążają za tym ogromne pieniądze, ale wystarczy pobyć w tym cyrku półgodziny, by zorientować się, że w całym tym mozolnym przedsięwzięciu istnieje doskonały balans pomiędzy zarobkami, a sztuką.
Życzymy Wam wszystkim, abyście prędzej czy później znaleźli się pod namiotem Narodowego Cyrku Węgierskiego i doświadczyli tej madziarskiej magii, wolnej od polityki i problemów świata doczesnego.
Przygotowaliśmy materiał specjalny z naszej wizyty w MNC w Lelle, który opublikujemy w niedalekiej przyszłości. Zdjęć z programu tym razem nie będzie, chcieliśmy skupić się na magii miejsca, uwieczniając je na filmach i zdjęciach pokazujących cyrkowe miasteczko.
Commentaires