top of page
  • Zdjęcie autoraBoss

Obok nich nie można przejść obojętnie. Relacja z Cyrku "Aleš"


Dotarły do nas zawiedzione głosy, gdy w ramach relacji z wizyty w Cirkus Aleš w Dolnym Kubinie wstawiliśmy film podsumowujący zamiast typowej pisemnej relacji. Naszą nieprzyzwoitą postawę postanowiliśmy naprawić, publikując tradycyjną relację z odwiedzin tego czesko - słowackiego cyrku w Koszycach.


Wybraliśmy się tam na początku lipca. Ale zamiast kolejny raz przedstawiać Wam tradycyjny opis świetnych numerów zobaczonych pod namiotem, tym razem postanowiliśmy zdać Wam relację z występów Cirkus Aleš w Koszycach z nieco odmiennej perspektywy. Zapraszamy do lektury!


Odwiedzamy Cirkus Aleš w przedostatni dzień występów w drugim największym mieście słowackim. Artyści spędzili tu trzy tygodnie. Nazajutrz po ostatnim występie mają przyjść Cyganie, by pomóc w rozbiórce namiotu. Dyrektor jak zawsze z niezwykłą serdecznością wita nas na miejscu i pierwszy wyciąga dłoń. Następuje krótka wymiana zdań, a po niej dyskusja o sytuacji cyrków w Polsce. Dowiadujemy się też, że w Czechach idzie ciężko ze względu na upały, wiele cyrków przerwało tournee. "Aleš" gra - zawsze i wszędzie, bez względu na okoliczności. Cały spektakl odbywa się pod czujnym okiem dyrektora cyrku, Antonina Aleša. Nie ma takiej opcji, by coś poszło nie tak. Wszystko musi chodzić jak w zegarku - światła, zwierzęta, poszczególne numery. Nie ma znaczenia, czy jest 15:00, czy 20:00, czy pod namiotem jest 100 osób, czy komplet - zawsze i wszędzie wszystko gra i toczy się swoim codziennym trybem. Tak też jest podczas naszej wizyty w Koszycach, a artystów czeka jeszcze drugi spektakl tego samego dnia.


Ten sezon na Słowacji jest bardzo łaskawy dla artystów cyrkowych. Zaczął się od kompletów dzień w dzień, później pierwsza "fala" minęła, ale wciąż było bardzo dobrze. Czerwiec jak wszędzie pokonał artystów upałami, ale w lipcu wszystko wraca na właściwe tory. Jest dla kogo występować i jest gdzie jechać. Cirkus Aleš jak co roku pojawi się też w Bratysławie. Tam dyrekcja przygotuje specjalne atrakcje, ale to dopiero za jakiś czas.


Wracając do naszego "wycinka" życia cyrku z Koszyc - jest tak jak zawsze - pięknie zaaranżowane miasteczko cyrkowe, mnóstwo zwierząt, trociny na arenie, tradycyjna muzyka cyrkowa i najlepsze cyrkowe występy. Ogromne tempo przedstawienia, niezwykle barwna oprawa świetlna i mnóstwo latynoamerykańskich rytmów. Numery jak zwykle świetne, zachwycające, pochłaniające w stu procentach. Wśród nich tradycyjny pokaz koni. Chciałoby się powiedzieć "pędzą konie po betonie", ale na szczęście NIE! Zamiast betonu są trociny, zamiast szarej mgły są kolorowe światła. Jest pięknie, a zwierzęta chodzą jak w zegarku. To kwintesencja tradycyjnej sztuki cyrkowej.


W trakcie przedstawienia wszyscy artyści pracują na najwyższych obrotach. Teraz jeden numer, za 15 minut kolejny. Inne stroje, inna muzyka, a w międzyczasie trzeba jeszcze zmienić rekwizyty. Wszyscy dosłownie pracują w pocie czoła, ale jest to sztuka, wielka sztuka, która jest warta tych poświęceń. Sztuką jest też "sprzedać" to wszystko widzom w taki sposób, by nie odebrali tego jako harówę lecz jako dobrą zabawę w tym miejscu i o tym czasie absolutnie wyjątkową i unikatową.


Po dwóch godzinach show się kończy i nagle z minuty na minutę wszyscy w cyrku wracają do swojego podstawowego "trybu", choć kurz na arenie nie zdążył jeszcze opaść.


To, co urzeka w Cirkus Aleš to niezwykła skromność, brak przerostu formy nad treścią. "Aleš" jest 2. - 3. największym cyrkiem w Europie Środkowej. "Humberto" posiada większy tabor, ale namiot ma "zaledwie" 32 metry i jest niższy od "Aleša". Szapito Richter Florian Cirkusz jest tylko odrobinę większe, ale tabor jest tej samej albo nawet mniejszej wielkości. "Aleša" bez wątpienia przerasta jedynie Magyar Nemzeti Cirkusz. Mimo tak wysokiej pozycji w cyrkowej europejskiej "hierarchii", wszyscy tworzący Cirkus Aleš są osobami niezwykle ciepłymi i sympatycznymi, po prostu normalnymi i podchodzącymi do życia zdroworozsądkowo. Bez zbędnego nadęcia, bez udawania cyrkowej "szlachty". Jest to piękne i niewątpliwie tworzy klimat tego miejsca. Ale są to też osoby wykształcone, inteligentne i wcale nie "dopełniają" stereotypu ludzi cyrku jako osób prostych i bezrefleksyjnych.


Słowacka publiczność doskonale zna markę jaką jest Cirkus Aleš. Podczas każdej wizyty w tym cyrku czuć ekscytację widzów z bycia w tym miejscu. Jest to piękne i budujące.


Zawsze szkoda jest odjeżdżać z Cyrku Aleš, gdyż jest to miasto w mieście. W dodatku to miasto ma niesamowity klimat i duszę, to cyrk tworzony zgodnie z dobrymi kanonami w którym nie ma miejsca na nieudolne kompromisy, czy też chałturę. Na pytanie, czy prawdziwa sztuka cyrkowa jeszcze istnieje, odpowiadamy z całą stanowczością - TAK i ma się znakomicie! A gdzie? Tu za miedzą - w Słowacji.

78 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
KMC_-_logo_zdjęcia.png
bottom of page