top of page
  • Zdjęcie autoraBoss

W podwodnym królestwie. Zobaczyliśmy "Welcome to Waterland"


We wtorkowy wieczór w Rzeszowie obejrzeliśmy wyjątkowe show cyrku na wodzie pt. "Welcome to Waterland". To trzeci przystanek na polskiej trasie artystów ukraińskiego cyrku państwowego. Widowisko wciska w fotel.



Zaplecze techniczne, tj. transporty i namiot dostarcza znany polskim widzom z poprzednich sezonów Cyrk Imperial Show. Natomiast wyposażenie wnętrza - światła, basen z wodą, głośniki, kurtyna pochodzą bezpośrednio ze spektaklu. Przed spektaklem we foyer można zakupić cyrkowe pamiątki, napoje, watę cukrową i popcorn w cenie 10, 20 i 30 zł. Ciekawostką jest, że wszystkie bilety kupowane w kasie są sprzedawane przez specjalny system internetowy i są bezpośrednio drukowane na drukarce wraz z paragonem. Na bramce obsługa sprawdza wszystkie bilety za pomocą czytnika kodów kreskowych.


Program wraz z przerwą trwa równe 2 godziny i bierze w nim udział około 20 artystów.


Zacznijmy od końca, czyli od finału. Polska publiczność po raz pierwszy spotyka się z czymś takim jak cyrk na wodzie i dlatego jest mocno zaskoczona formą przedstawienia. Wrażenia? Jak najbardziej pozytywne. Ludzie szybko się rozluźniają, zaczynają się dobrze bawić, ewidentnie widać, że taka forma sztuki robi na nich wrażenie. Nie brakuje też osób, także tych dorosłych, które robią sobie pamiątkowe zdjęcia przy basenie z fontannami, które tryskają wodą cały czas, także przed spektaklem i w trakcie przerwy. Oczywiście to nie Zachód ani Węgry, dlatego ciężko liczyć na owacje na stojąco, jednak w innym geograficznie miejscu takie oklaski na pewno by się pojawiły.


Tak to wygląda od strony widza. A jak od naszej? Otóż "Welcome to Waterland" to absolutna perełka! Jeden z najlepszych spektakli jakie dane nam było zobaczyć. Ciekawa forma, nieszablonowa fabuła, wyjątkowe stroje - to wyróżniki tego przedsięwzięcia. Jeżeli robić cyrk "nowoczesny", cyrk nietradycyjny, to właśnie tak i tylko tak! Ewidentnie widać tutaj porządną, starą, dobrą, wschodnioeuropejską szkołę cyrkową. Niekwestionowane umiejętności artystów - to nie są ludzie z przypadku. Ponadto GIGANTYCZNY wkład w oprawę i reżyserię. Całość jest wybitnie wyreżyserowana, niczym najlepsze spektakle "du Soleil". Znakomita, nastrojowa muzyka, mnóstwo tańca, każdy ruch jest dokładnie przemyślany, nie ma żadnych luk w programie. Dźwięk wydobywający się z głośników jest krystalicznie czysty, idealnie wyważony. W Waterland panuje niesamowity klimat, który bije na głowę wiele spektakli Cyrku Słońca. Doskonale widać, że przedstawienie to nie jest wytworem tak bardzo skomercjalizowanym jak wiele innych prezentowanych w arenach w Europie Zachodniej. Ci ludzie na scenie wiedzą po co tu przyszli - przyszli, by robić sztukę, a nie stwarzać pozory.


W programie nie ma konferansjera, akcja jest wartka, numery płynnie przechodzą jeden w drugi. W widowisku można zobaczyć następujące występy:

  • akrobatki na dwóch trapezach kołowych

  • akrobacje na maszcie

  • duża iluzja (2 wyjścia)

  • akrobatki w dwóch sieciach

  • sześciany grupowe

  • ewolucje na szarfach

  • koło Cyra

  • akrobacje na huśtawce

  • fire show

  • sztrabaty

  • batut

Przez cały wieczór widzów bawi duet wybitnych klaunów, którzy choć nie mają wielkich butów i czerwonych nosów, to od razu zostają "wyłapani" przez widzów jako komicy i zyskują sobie ich sympatię. A repryzy są naprawdę z pierwszej ligi. Każda kolejna przebija poprzednią. Jest komar, który nie daje spać klaunowi. Sytuacja ta przeradza się w pogoń za owadem po całym namiocie, a ostatecznie klaun wraz ze swoją poduszką ląduje... na maszcie. W jaki sposób? Przyjdźcie i zobaczcie sami. Jest też pływanie pontonem z "ochotniczką" z publiczności, jednak coś idzie nie tak i ponton rozpada się w drobny mak. Klauni tańczą również Jezioro Łabędzie, ale w ten sposób, że co chwila ktoś ląduje w wodzie. W innym wyjściu klauni pojawiają się w strojach żab i śpiewają żabią piosenką przy drobnej pomocy publiczności. Jest też klasyczna repryza "Miotła", a w zasadzie "Mop" - w końcu to cyrk na wodzie. W jeszcze kolejnej repryzie dawana jest lekcja pływania osobie z publiczności. Humor naprawdę z gustem, wysokich lotów.


Na szczególną uwagę zasługuje też fire-show. Brzmi tandetnie, ale to nie jest zwykłe machanie dwoma płomykami. Przede wszystkim to numer grupowy. Po drugie towarzyszą mu efekty pirotechniczne. Całość w połączeniu z muzyką, światłami i fontannami daje powalający efekt. Kontrast wody i ognia wygląda rewelacyjnie.


Ciekawy jest też pokaz dużej iluzji. Są to klasyczne dla tego występu tricki, ale zaprezentowane w tak ciekawy sposób, że widz ma wrażenie jakby przeniósł się do Las Vegas. Styl, gracja, elegancja - to wyróżniki tego numeru. Artystom należy się duże uznanie za doskonałą grę aktorską oraz budowanie napięcia.


Koło Cyra zamyka pierwszą część widowiska. Jest naprawdę mocnym akcentem. Już sam fakt posługiwania się tak trudnym w gruncie rzeczy rekwizytem zasługuje na uznanie. Ponadto artysta ma bardzo ograniczoną przestrzeń - musi precyzyjnie manewrować kołem, inaczej wpadnie do wody. Występ jest energiczny, dynamiczny i nie trwa za długo, co jest bardzo dobrym "objawem", w końcu ileż można kręcić się w kółko, nawet z tak ciekawym rekwizytem.


Interesujące są także sztrabaty. Jak wiemy same w sobie są bardzo siłowe, wymagające. Prezentuje je piękna akrobatka w białym kostiumie. Kręci piruety, zawija się i odwija ze sztrabatów. Trudności dodaje fakt, że robi to... w strugach deszczu padającego spod samej kopuły. Przepiękny, romantyczny obraz maluje się przed oczami widzów. Nic więc dziwnego, że numer ten dostaje jedne z najgłośniejszych owacji.


Spektakularne są akrobacje na huśtawce, które pojawiają się po przerwie. Numer ten stwarza pewną "przestrzeń" pod namiotem - na chwilę wydaje się, że nie siedzimy pod 2-masztowym namiotem, a co najmniej pod jakimś 40-metrowym kolosem z ring kopułą. Publiczność jest oszołomiona takim typem pokazu do tego stopnia, że bije brawo dopiero na jego koniec. Rzadko, także w cyrkach zachodnich, można podziwiać tego typu numer, a wielka szkoda, ponieważ jest on bardzo ciekawy, może właśnie przez to, że jest rzadko spotykany.


Bardzo chcielibyśmy opisać wszystkie pozostałe występy, ale były one tak wspaniałe, że chyba musielibyśmy to robić do rana. Najlepiej zrobicie, jeżeli po prostu wybierzecie się na spektakl. I tutaj ostrzeżenie - raz to za mało. Człowiek idąc na taki występ zapomina o Bożym świecie, jest to najprawdziwsza magia, najprawdziwszy cyrk. Całość kończy się autorską piosenką "Waterland".


Z całego serca polecamy Wam obejrzenie ukraińskiego widowiska "Welcome to Waterland". Przygotowali je 100-procentowi profesjonaliści, którzy całe swoje życie poświęcili cyrkowi. Niesamowite doznanie artystyczne i w tym całym nieszczęściu związanym z wojną na Ukrainie my Polacy mamy takie szczęście, że nie Niemcy, nie Szwajcarzy, nie Francuzi, a my, Polacy, mamy szansę obejrzeć na żywo ten wyjątkowy spektakl. Zobaczcie i Wy. Koniecznie!



1490 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
KMC_-_logo_zdjęcia.png
bottom of page